31.12.2013

ROZDZIAŁ TRZECI CZ. 3


Rozdział trzeci cz. 3 




W ostatniej chwili weszłam do la béatitude céleste. Kuchnia francuska. Rozejrzałam się po Sali. Zaraz obok mnie siedział starszy pan z książką, w kącie matka spokojnie czytała magazyn Vouge a dzieci starały się zwrócić na siebie uwagę, pod ścianą z niebieskim obrazem siedziała rudowłosa pani w damskim zestawie biznesowym tłumacząc coś przez telefon. O ! Jest! Odwrócona tyłem do mnie popijała kawę. Postanowiłam ją trochę przestraszyć. Zdjęłam płaszcz, uśmiechnęłam się w stronę kelnerki i podeszłam do blondynki. Zasłoniłam jej oczy moją ręką i zapytałam się „Kto to?”. W odpowiedzi usłyszałam tylko ciepły śmiech moje przyjaciółki. Przewiesiłam na drewnianym krześle torbę. Obie wstałyśmy, przytuliłyśmy się i pocałowaliśmy w policzek. Po zakończonym „rytuale”, usiadłam. Miley była ubrana w zwyczajne ciuchy. Niewyróżniające się z tłumu. To nie był mój styl. Nie czułabym się komfortowo gdybym była tak ubrana. Za to panna Cyrus nie lubi „eleganckich rzeczy w mojej szafie”. Jednak wie, że to tylko taka przykrywka. W domu czy na spotkaniach tak zwanych prywatnych (odbywających się u mnie czy u kogoś zaufanego) jestem odważniejsza co do wyboru stroju.
- No to opowiadaj, co dzisiaj robiłaś?- zapytała mnie z uśmiechem na twarzy. Pierwszy raz od tygodnia widziałam radość w jej oczach. A jednak codzienne rozmowy przez telefon do późna na coś się przydały.
- Nic takiego. Odpoczywałam od tej szarej monotonni. Byłam w Devon Krost, w nowym butiku „Szyk”. Słyszałaś o nim? Podobno pisali o nim w MAXIMIE. Ale nieważne! A co u ciebie, kochanie?
- Zadzwonił do mnie tata. Przedłużają sobie pobyt na Hawajach. Być może wrócą dopiero dzień przed wigilią. Menadżer znowu powiedział żebym się „wystroiła” na nadchodzącą galę. Dzisiaj dowiedziałam się że pierścionek zaręczynowy został sprzedany za 150 000$. Wszystko się psuje. Mój własny ojciec nie chce mnie widzieć wraz z siostrą po tym jak zeznawałam przeciwko jemu w sprawie rozwodowej, kolejny raz mam udawać tanią dziw** a mój związek rozpadł się w drobne kawałki. Ja już nie wytrzymuję tego. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym o tym wszystkim zapomnieć, mieć w dup** te problemy a nie potrafię. To jest dla mnie zbyt trudne.- rozkleiła się . Naprawdę, nie życzyłabym najgorszemu wrogowi tylu nieszczęść ile przytrafiło się jej w ostatnim czasie.
- Wszystko będzie dobrze, Miley. Nie martw się, skarbie. Kiedy chodziłam do liceum też nie mogłam sobie poradzić. A wiesz co mi pomogło? Wyrzucenie z siebie emocji. Kłębią się i kłębią aby pęknąć w najmniej odpowiednim momencie. Ale wierzę w ciebie, że nie dasz wygrać im w tej bitwie.
- Jezu! Ponownie przekonuje się w fakcie, że mam najlepszą przyjaciółkę na świecie. Naprawdę Ali, może się powtarzam, ale jesteś dla mnie najmocniejszą podporą. Dziękuje ci kochanie. Zostawmy problemy z boku. Co jeszcze ciekawego było w Centrum Handlowym?
- Nie zgadniesz kogo spotkałam u Diora! Angele. Angele Weber. Pracuje tam!
- Nie żartuj? Już się boje myśleć co ty jej nagadałaś.
- Może i jestem zła na nią za to że się nie odzywała, ale bądź co bądź, była moją przyjaciółką. Ale i tak nie wiem jakim cudem ją przyjęli. Nawet nie rozróżnia jedwabiu od kaszmiru. Koszmar!
W tym czasie podeszła do nas kelnerka. W zielonym uniformie i złotej czuprynie wyglądała słodko. Zapytała się uprzejmie:
- Czy coś podać?
- Tak, poproszę jeszcze raz małą czarną i figi zapiekane z oscypkiem na cieście francuskim. –odpowiedziała Miley
- A ja poproszę, odtłuszczoną kawę.
- To wszystko? Może coś pani jeszcze zje?
- Nie, nie. Jakoś nie jestem głodna.
Gdy kelnerka odeszła, krótko włosa złapała mnie za rękę z podejrzliwym wzrokiem.
- Dlaczego nic nie zamawiasz?
- Bo nie mam apetytu- odpowiedziałam wymijająco.
- Skarbie, dobrze wiem kiedy ”nie masz apetytu” a kiedy coś się dzieje.
- Nie wiem o co ci chodzi.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi. Wymiotowałaś po ostatnio zjedzonym posiłku? Poza tym, kiedy ty coś zjadłaś?  
- Miałam ważne projekty do zrobienia, nie miałam czasu na gotowanie czy pójście do restauracji.
- Kiedy?!- wypowiedziała to tak głośno, że aż  pan który czytał książkę i zasnął, obudził się.
- Nie wiem. Pewnie jakoś tak w poniedziałek. Wyluzuj. Nie umrę.
- Poniedziałek był trzy dni temu.
- A ja jeszcze żyję. Uwierz mi, jakbym miała jakieś nawroty, zauważyłabyś.
- Po prostu martwię się, żeby choroba nie powróciła. Swoją drogą, strasznie schudłaś.
- Wcale nie. Wydaje ci się.- jak ja nie lubię rozmów na temat mojej przypadłości żywieniowej. Szczególnie z Miley. Przed nią nic się nie ukryje, a czasem chciałabym zataić dużo. Niestety, idealna jestem tylko na okładkach czasopism czy w filmach. W normalnym życiu przeszłam więcej niż komuś  może się wydawać. A teraz ponoszę tego skutki…  

Nowy Rok ;-)

ŻYCZENIA


 Moi drodzy, chciałabym wam życzyć udanego, wystrzałowego i szalonego Sylwestra oraz szczęśliwego Nowego Roku! Szampańskiej zabawy do białego rana i wymarzonego roku 2014 !!! ;***  
Ps. Mam dla was niespodziankę. Nowy rozdział może pojawić się już za chwilę.

Viera Kolorowa

30.12.2013

ROZDZIAŁ TRZECI CZ. 2 ;-)


Rozdział trzeci  

cz. 2


Galeria nazywała się Devon Krost. Było to ich ulubione miejsce, do spędzania czasu. A co najważniejsze. To Centrum Handlowe słynęło z braku paparazzi. Po prostu raj na ziemi. Pewnym krokiem przechodziła obok podświetlonych wystaw sklepowych, co chwila się zatrzymując. Na pierwszy rzut wzięła Miley. Dobrze wiedziała, z czego by się ucieszyła. Dlatego weszła do butiku Coco Chanel. Od razu wyczuła zapach pikowanej skóry połączony z wonią perfum Chanel – Coco Mademoiselle. Kąciki jej ust wygięły  się w uśmiechu. W tle leciała piosenka jednej z u

z pewnością nie widziała nowej kolekcji. Na razie wzięła pomadkę Chanel Rouge Coco, cienie do powiek w metalicznym kolorze niebieskiego oraz lakier do paznokci. Gdy zapłaciła w kasie powędrowała do Diora. Weszła do środka rozluźniając się pod wpływem wolnej muzyki. Przymknęła oczy. Z transu wyrwała ją niska chuda ekspedientka ubrana w czarne luźne spodnie z pod których wyłaniały się czubki lakierowanych obcasów oraz koszulową białą bluzkę z plakietką. A na niej widniał napis „Angela”.

- Dzień dobry. W czymś może pomóc?- zapytała się uprzejmie
- Och. Witaj Angie.- oszołomiona odpowiedziała. Jej dawna przyjaciółka z Forks też miała tak na imię. Zawsze zwracała się do niej w ten sposób. I nawet były do siebie bardzo podobne.  Cóż, chyba każda Angela tak wyglądała. – Szukam czegoś na prezent. Co byś mi poleciła?
- Alice?! Too ttyy? Jezu! Nie poznałabym cię. Ale się zmieniłaś!- zszokowana a zarazem zadowolona Angie przytuliła się do Ali.
- Nie wiedziałam że tutaj pracujesz. A bywam tu często.- lekko zdziwiona brunetka powiedziała po zakończeniu uścisku. Dopiero teraz rozpoznała ją. W jej emocjach szalała burza.
- Od tego tygodnia zaczęłam pracę. Skończyłam studia ale wiesz jak to jest, trzeba sobie dorobić.-odpowiedziała szatynka.
- No tak. Przecież to Los Angeles.- uśmiechnęła się
- Hmm. Mówiłaś, ze szukasz jakiegoś upominku? Jak chcesz mogę dać ci rabat.-zaproponowała
- Myślę, że nie będzie mi potrzebny. A wracając do sprawy, to gdzie macie nową kolekcję?
- Za wieszakami ze spodniami, ale zdajesz sobie sprawę ile to kosztuje? Za kawałek materiału skrobią aż 500$!
- Tak lecz ten kawałek materiału to najlepszej klasy tkanina .-powiedziała z lekką naganą w głosie
-  Och.-zawstydziła się kiedy doszła razem z Alice do najnowszych ubrań. Ali podniosła kaszmirową sukienkę i przesunęła nią po policzku. Pogładziła ręką obcisłe spodnie. Musnęła palcem bardzo drogą torebkę z impregnowanej skóry. Owinęła się jedwabistym szalem aby poczuć jego miękkość. Angela tylko stała z boku i podziwiała grację jej dawnej przyjaciółki. Nie spodziewałaby się że będzie wiedziała co to w ogóle jest nazwa Dior. A tu proszę. Żałowała iż nie odbierała od niej połączeń a po jej wyjeździe zaczęła się spotykać z Marią i Izabellą. Ale chciała poczuć się docenioną a dziewczyny prawiły jej tyle komplementów.
Nagle Alice odwróciła się w jej stronę. Odłożyła to co miała w dłoni i zawołała ją do siebie.
- Zamówiłam tutaj niedawno pewną rzecz, mogłabyś sprawdzić czy jest już gotowa? A ja jeszcze sobie pooglądam.- poprosiła słodkim głosem.
- Oczywiście. Na nazwisko Brandon, tak?
- Alice Brandon. Może lepiej pójdę z tobą.-westchnęła
Szły razem w okropnej ciszy. Kiedy doszły, Angie wpisała dane w odpowiednie miejsca. Okazało się, że "to coś" już doszło. Angela musiała tylko odnaleźć odpowiednią karteczkę na pokrowcu. Natomiast Alice cieszyła się jak małe dziecko. Miała to być niespodzianka dla Miley. Suknia szyta specjalnie dla niej. W czasie nieobecności Angie, zdążyła wziąć coś dla innych kobiet z rodzin których będzie odwiedzać. Z oddali usłyszała kroki. Szatynka niosła purpurowy pokrowiec otulający w środku nieziemską rzecz. Podarowała jej swoją własność, przechodząc na drugą stronę lady. Mimo iż nie wiedziała co kryje się za materiałem, domyśliła się po kilku minutach rozmowy z Al, że musi to być coś bardzo pięknego i mega drogiego. Mówiąc cenę o mało się nie zakrztusiła.
- Do zapłacenie będzie: 50 000$. Płacisz gotówką czy kartą?
- Kartą.
Po wbiciu kodu do karty, zapłaceniu za resztę ubrań pożegnała się z Angie i dumnym krokiem wyszła z pomieszczenia. Wstąpiła jeszcze do wielu sklepów z asortymentem ze światowych domów mody i tak oto tym sposobem miała już coraz więcej gotowych prezentów. Zapakowała wszystko do auta i wyrzuciła do kosza na śmieci puste opakowanie po kawie, Starbucks. Dochodziła godzina 14:28. Za godzinę miała spotkać się z jej przyjaciółką. Przestraszona, że nie zdąży jechała na najwyższych obrotach. Po dotarciu do domu wbiegła do garderoby zakładając nowy olśniewający strój, odświeżyła się. Wydała z siebie jęk. Miała zaledwie 10 minut. 



Tak jak obiecałam, cz. 2 jest. Nie wiem kiedy dodam ostatnią część. Ten rozdział chcę zadedykować osobie która podtrzymuje na duchu od paru dni. A jest nią alicecullen1920. Dziękuje ci za wszystkie komentarze i miłe słowa. ;* Jutro sylwestra. Macie już wszystko przygotowane? ;-) Pochwalcie się w komentarzach. Trzeba przecież godnie pożegnać stary rok i powitać nowy. :-) 
Pozdrawiam, 
Viera Kolorowa, 
xoxo.

29.12.2013

Pomoc ;-)

Moi drodzy podglądacze,  


Bardzo chciałabym prosić was o przysługę. Niedługo będę musiała wprowadzić bardziej "muzyczną stronę Alice". Jeszcze nie zdecydowałam się jaką piosenkarkę wybrać, która byłaby odpowiednia do naszej kochanej Ali. Bo nie każdej głos nadaje się do charakterku Alice. Jeśli macie jakieś propozycje to piszcie w komentarzach. Co do rozdziału... Może pojawić się jutro. Tak więc, życzę miłej niedzieli i proszę o pomoc. Naprawdę, byłabym wam bardzo wdzięczna. ;-) Do napisania!
Pozdrawiam,
Viera Kolorowa,
xoxo.

28.12.2013

ROZDZIAŁ TRZECI ;-)


Rozdział trzeci




Pogoda na zewnątrz nie zachęcała do wyjścia z cieplutkiego, miękkiego łóżeczka. No ale w końcu trzeba wziąć się w garść i ruszyć swoje cztery litery. Wskazówka sekundowa na zegarku wraz ze swoim ruchem wydawała cichy acz wystarczająco głośny dźwięk. Jest już po 8:00 a ja jeszcze nie w pracy. Ach, przecież mam dzisiaj wolne. Leniwie przeciągnęłam się cały czas będąc w tym samym miejscu. Mam zamiar kupić dziś moim bliskim prezenty. Znając mnie, to zabrałabym się za to albo miesiąc przed Wigilią albo w same Święto. Przetarłam rękoma moje oczy i ziewnęłam. Nie ma to jak spać siedem godzin. Normalnie już od szóstej byłabym w pracy. Skierowałam się do łazienki po drodze biorąc przygotowany przeze mnie zestaw. Weszłam pod prysznic a kiedy poczułam krople ciepłej cieczy na moim ciele, od razu całe zmęczenie odeszło. Po odświeżeniu założyłam białą, koronkową bieliznę. Wysuszone włosy chciałam rozczesać, jednak szczotka spadła na podłogę. Schyliłam się i wtedy coś na moim prawym udzie zwróciło na siebie uwagę. Były to blizny. Nie byle jakie blizny. Stałam jak sparaliżowana. Od pewnego czasu nie patrzyłam na nie. A teraz wydawały się taki inne. Jakby to co się wydarzyło, nie miało miejsca. Wspomnienia powróciły ze zdwojoną siłą. Moment w którym się poznaliśmy, nasze randki, potem zamieszkanie z sobą… A na końcu moment pierwszego uderzenia. Jego umięśniona ręka na mojej skórze pozostawiająca czerwony ślad. Łudziłam się żeby to było jednorazowe. Po prostu wkurzył się i to wszystko. Ale to się powtarzało. I powtarzało. Prze ze mnie przeszedł dreszcz. Obiecałam że już nigdy o tym nie wspomnę, nie pomyślę. I dotrzymam słowa. Podniosłam szczotkę do włosów, wyczyściłam z drobnego kurzu z posadzki aby po chwili mieć lekko kręcone włosy opadające na plecy. Przemyłam twarz wodą. Zrobiłam makijaż i nałożyłam na siebie wcześniej przygotowane ubrania. Wyszłam z tego pomieszczenia, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torby tj.: kluczyki, portfel, mała kosmetyczka i telefon. Gotowa udałam się do kuchni. Rozsunęłam wszędzie rolety i włączyłam TV. Akurat leciał jakiś program plotkarski. Pogłośniłam. „Podobno Miley Cyrus i Liam Hemsworth wrócili do siebie. Młode gwiazdki przez cały czas rozłąki pisały do siebie miłosne e-smsy. Jednak ich związek ma wyjść na jaw dopiero na gali MTV…” What?! Chyba zwariowali. Miley nigdy już nie powróci do tego bydlaka. E-smsy? Jeszcze czego! Chyba bym wiedziała o tym jako jej najlepsza przyjaciółka, prawda?! Natychmiast wybiłam numer Cyrus i czekałam na odpowiedź. Po dwóch sygnałach odebrała cichutkim głosem:
- Halo? Alice?
- Miley? Kochanie coś się stało?- zmartwiona powiedziałam
- Nie nic. Oprócz tego że mnie obudziłaś i oglądałam zdjęcia Liama z tą cholrn* suk* to nic!- odpowiedziała coraz bardziej łamiącym się głosem. Biedna.
- Skarbie, nie martw się. Dobrze wiesz że to zwykły dupe*, który nie umiał docenić jaki skarb ma przy sobie.
- Masz rację, Ali. Musze wziąć się w garść. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. Słyszałaś o gali?
- Tak, przed chwilką mówili o tym. Ciekawe, gdzie będziemy siedzieć.
- Oby mnie usadzili obok zwariowanego chochlika i pokręconego loczka.
- Ej, zaczynam być zazdrosna.- gdy to powiedziałam usłyszałam śmiech w słuchawce. Uśmiechnęłam się pod nosem
- Może umówimy się dzisiaj w kawiarence na Black Street?
- Mnie pasuje. O 15:30?
- Jasne, słońce.
- No to do zobaczenia, kotek.
- Do zobaczenia, Alice.- pożegnała się.
Jak to dobrze że na nią trafiłam. Jakoś nie miałam apetytu na śniadanie. Jeszcze tylko ubrałam płaszcz i buty, wychodząc z domu.  Obcasy miarowo odbijały się o kostkę. Co by tu im kupić? Na pewno coś mi wpadnie w oko. Zanim się obejrzałam, znajdowałam się w garażu. Odpaliłam moje autko, które wróciło wczoraj z lakierowania. Wydało cichy pomruk. Tak mi tego brakowało.

15 minut później

Minęłam Multikino a moim oczom ukazał się wieeelki budynek mieszczący najmodniejsze butiki np. Armaniego. Dłużej nie zwlekając otworzyłam potężne drzwi, a gdy byłam już w środku zaciągnęłam się powietrzem. Coco Chanel nr 5. Hmmm. Poczułam się tak beztrosko. Po ostatnich przeżyciach uratować mnie mogły tylko zakupy i odtłuszczona kawa Starbucks. 



Kolejny rozdział za nami. Podzieliłam go na trzy części, mam nadzieję że dodam je jeszcze przed Sylwkiem. A co do Sylwestra, gdzie go spędzacie? Albo raczej z kim? Czekam na odpowiedzi w komentarzach! Miałabym do was jeszcze małą prośbę. Coś mało osób wchodzi na tego bloga (są też stałe bywalczynie tj. Selinka Heart i alicecullen1920, za co bardzo dziękuję!) więc moglibyście polecać gdzieś moje zapiski? Z góry dziękuje! Do napisania!
Pozdrawiam, Viera Kolorowa,
xoxo

26.12.2013

ROZDZIAŁ DRUGI ;-)


Rozdział drugi




-Cześć Rose!- przywitałem się z moją przyjaciółką. Wiem jak to brzmi, przyjaźń damsko-męska, ale jest to jedna z niewielu osób której mogę zaufać.
- Hej Jazz! I jak się spało?- zapytała się mnie. Dopiero wczoraj każdy powrócił do rodzinnego gniazdka na święta Bożego Narodzenia. Zawsze możemy zabrać z sobą nasze drugie połówki. Znowu byliśmy w swoich pokojach i mogliśmy ponownie zobaczyć naszych uśmiechniętych rodziców.
- Wspaniale. Jak za dawnych lat. A tobie? Bo wiesz, w nocy ktoś bardzo hałasował. Wiesz coś o tym?- odpowiedziałem z powagą, w duchu się śmiejąc. Dziewczyna zarumieniła się i schyliła głowę. Można było usłyszeć tylko jej cichutki głos.
- Nie. W ogóle, byliśmy bardzo zmęczeni, więc szybko zasnęliśmy. Yyy, może chcesz kawy?
- Chętnie. A ty? Może ci doleję?- uśmiechnąłem się lekko. Rosalie gestem dała mi znać, że nie. Kiedy woda w czajniku się gotowała, oparłem się o szafki kuchenne. Oboje byliśmy rannymi ptaszkami. Dochodziła 6:17. Nawet nie zdążyłem się przebrać z piżamy w coś normalnego. Dzisiaj wszyscy mieliśmy jechać na zakupy świąteczne. Wiecie choinka, bombki… Prezenty kupię chyba jutro. Jeszcze nie wiem.
- Wiesz, idę już do pokoju. Muszę rozpakować nasze walizki, bo Emm nigdy się za to nie weźmie.- westchnęła.
- No to do zobaczenia na śniadaniu. I masz rację, jeszcze nigdy nie widziałem aby mój kochany braciszek zrobił coś związanego z pakowaniem, ubraniami i innymi damskimi rzeczami.- roześmialiśmy się oboje. Dopiero teraz zauważyłem, że brunetka wciąż ma na sobie szlafrok. Pożegnaliśmy się. Kiedy woda zagotowała się zalałem nią kawę. Poczułem aromat świeżo mielonej kawy. Upiłem łyk. Rozkoszowałem się jej smakiem, cały czas oparty meble.

------- Dwie godziny później ------- 

Poszedłem do łazienki. Woda z prysznicem obudziła mnie całkowicie
Woda z prysznica leciała wprost na mnie. Ciepłe krople uderzały w moje ciało, dając błogie uczucie. Jak to dobrze zapomnieć o problemach i całym zamieszaniem z powodu Świąt Bożego Narodzenia. Po kilkunastu minutach relaksu, mozolnie wyszedłem z pod prysznica. Ręcznikiem wytarłem wodę ze skóry. Do ręki wziąłem suszarkę, uruchomiłem ją aby po chwili mieć suche włosy. Rozczesałem je szczotką. Umyłem zęby, przemyłem twarz i jestem gotowy. Owinięty w kawałek materiału, opuściłem łazienke. Skierowałem się do mini garderoby. Założyłem na siebie bokserki, koszulę i spodnie. Ubrany już, patrzyłem na widok z mojego okna w pokoju. Może i odwiedzałem rodziców ale i tak wszystko wydawało mi się takie inne. Mimo że nie mieszkałem w tym pomieszczeniu od czasów liceum to cały wystrój pozostał bez zmian. Chyba już schodzą na śniadanie. Ciekawe co będzie do zjedzenia, bo jestem strasznie głodny. Otworzyłem drzwi i skierowałem się do jadalni w której spożywamy każdy posiłek. Z daleka dochodziły do mnie odgłosy rozmowy. Gdy się zbliżałem stawały się one coraz bardziej głośne. Każdy siedział przy stole.
- Cześć skarbie. Siadaj!- przywitała mnie mama.
- Dzień dobry! Cześć wszystkim!- odpowiedziałem w dobrym humorze. Po kolei wszyscy się ze mną witali. Najpierw Emm, Ed, Rose a potem Bells i tata
-Nie mogłeś przyjść szybciej? Byłem zmuszony czekać za tobą bo "jedzenie nie ucieknie, a za bratem mógłbym poczekać". No ale jak już się pojawiłeś, to możemy zacząć jeść, prawda mamo?- spojrzał na Esme błagalnym wzrokiem. Mama tylko przewróciła oczami i ułożyła usta w uśmiechu. Usiadła obok Carlisla i powiedziała do niego:
- Skoro jesteś tak głodny to możemy zacząć pałaszować naleśniki, misiaczku ty mój kochany!
Prawie leżeliśmy ze śmiechu na podłodze po słowach mamy. nie odzywała się do niego w taki sposób odkąd skończył 10 lat. Oczywiście Emmett był na nas obrażony, ale szczerze mówiąc zbytnio nas to nie obchodziło. Każdy zajął się swoim jedzeniem. Przez cały czas ktoś opowiadał jakieś ciekawe historie z naszego życia jednak nie wiem kto. Byłem w swoim  świecie. Rozmyślałem szczególnie nad nieudanym, poprzednim moim związku. Nawet nie zauważyłem jak zostaliśmy parą. Nie pasowaliśmy do siebie. Jej bardziej zależało na mojej kasie, imprezach i włażeniu komuś do łóżka. Mowa oczywiście o Marii. Znaliśmy się już w liceum. Wtedy nie zwracałem na nią uwagi. Bo po co? Była kujonem, a ja zwykłym dupk*em. Później, po zakończeniu roku, gdzieś w wakacje, kiedy zmądrzałem, ujawniła swoją prawdziwą osobowość i wygląd. wtedy również nie zawracałem sobie nią głowy. I tak o to na balu charytatywnym urządzonym przez moja mamę i jej przyjaciółkę, sąsiadkę znowu się zobaczyliśmy. Byłem pod wpływem alkocholu i tak jakoś wyszło. Nie chciałem tego dalkej ciągnąć, więz zerwałem z Marią we wrześniu. Byliśmy razem tylko miesiąc. Strasznie długi miesiąc. Moje przemyślenia przerwała Rosalie która chciała przekazać nam ważną wiadomość. Wstała wraz z moim bratem i zaczęła mówić:
- Jak wiecie, chcemy się rozwijać w naszej dziedzinie i nie pozostawać w tyle. Ostatnio dostaliśmy pewną propozycję. Dobrze płatną propozycję. Pozwoliłaby ona rozsławić nasze nazwiska na cały świat. Długo się zastanawialiśmy nad nią aż podjęliśmy decyzję...



Akcja rozwija się. Nie wiem jak wam się spodoba się ten rozdział, ale moim zdaniem trochę mi nie wyszedł. Ale postaram się poprawić w następnej notce. Bardzo dziękuje wam za wszystkie komentarze, wyświetlenia. Co do szablonu... Zamawiałam już w kilku szablonarniach i żadna nie podjęła się zamówienia. Teraz licze na fabrykę szablonów. Jak tam nie wyjdzie to nie wiem co zrobię. Jak spędziliście święta? Piszcie w kom.! ;-)

Pozdrawiam i do następnej notki,
Viera Kolorowa
 xoxo

24.12.2013

Życzenia ;-)

Wszystkiego najlepszego



Wesołych, zdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w gronie rodzinnym oraz duuuużo szczęścia, weny, pieniędzy... w nadchodzącym Nowym Roku 2014 !!!

Ps. Jutro (tj. 25 grudnia) na polsacie o 20:05 leci KEVIN SAM W DOMU!!!! 


21.12.2013

ROZDZIAŁ PIERWSZY ;-)


Rozdział Pierwszy




Dryń! Dryń! Dryyń!
- No wyłącz już się. Nie widzisz że się obudziłam?- wymamrotałam. Wczoraj musiałam do późna siedzieć i poprawiać szkice nowej kolekcji. A dzisiaj do tego mam  tak napięty grafik, że nie wiem czy przeżyję. Ach... Mogłam zostać nauczycielką. Chociaż miałabym więcej wolnego. No ale nie, Amanda musiała mnie wtedy zobaczyć. Tak jakby nie mogła patrzeć się w inną stronę. Myślałam tak w drodze do łazienki.  Kochałam swoją prace, pasje lecz brakowało mi wolności osobistej. Bo kogo obchodzi to, czy wolę na kolację zjeść sałatkę owocową czy może warzywną? Jak się okazuje, wszystkich. Kiedy znalazłam się w łazience, rozebrałam się z piżamy i, nawet nie patrząc w lustro, krople gorącej wody już odbijały się od mojej skóry. Uwielbiam to uczucie. Nałożyłam na dłoń trochę żelu do mycia ciała o zapachu malin, a zaraz po tym spłukiwałam z głowy miętową pianę. Jeszcze trochę postałam pod prysznicem i wyszłam, opatulona w czerwony ręcznik. Dopiero teraz zobaczyłam swoje odbicie. Zmieniłam się. I to bardzo. Włosy urosły mi do połowy pleców, zmieniły kolor na bardziej wyrazisty i lekko się podkręcają. Na twarzy nie widać już wyprysków, jest gładka i delikatna. Dzięki aparatowi, moje zęby są proste i białe. Wyszczuplałam, a raczej pozbyłam się kilkunastu kilo. I najważniejsze, nie muszę nosić okularów,. Jeszcze raz przyjrzałam się sobie. Znów przed oczami miałam obraz napuchniętej okularnicy z trądzikiem, trochę krzywymi zębami... Izabellę ze swoją bandą zwaną cheerleaderkami. Nie miałam wpływu na to jak wyglądam. Przecież to nie moja wina że taka byłam. Jakbym mogła, zmieniłabym się wcześniej. Ich śmiech był wstrętny. Szyderczy, złośliwy. Potem zobaczyłam umięśnionego bruneta z zielonymi hipnotyzującymi oczami. Jasper. Za nim stał o mniejszej posturze chłopak w tym samym wieku. Edward. Obok niego mięśniak, z krótkimi włosami. Emmett. Bracia. Bracia Cullen. Synowie przyjaciół moich "rodziców". Zrobiło mi się słabo i duszno. Coraz szybciej przewijały się sylwetki moich szkolnych "kolegów". Kiedy nie mogłam sobie poradzić, krzyknęłam: "Nie!!!". Uspokoiłam swój oddech, lecz jeszcze bolała mnie głowa.
- Nikt nie będzie mnie obrażał. Jestem Alice Brandon i jestem fantastyczna. Jestem Alice Brandon i jestem fantastyczna...- powtarzałam w kółko. Po chwili opuściłam te pomieszczenie i poszłam do garderoby. Po krótkim namyśle wybrałam sobie ten zestaw.Przebrałam się w to i zrobiłam makijaż. Do torby spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy. Zeszłam na duł. Nie miałam wielkiej ochoty na śniadanie więc wzięłam tylko butelkę wody. Po chwili znalazłam się w moim samochodzie. Po tym jak moje dotychczasowe auto pojechało na lakierowanie, musiałam zastąpić go tym. Owszem, wygodny zgrabny i szybki ale przyzwyczaiłam się do Porsche. I po co mam kilkanaście samochodów ? Mnie wystarczyłby jeden. Podgłośniłam trochę radio. "Witamy, jest 6:50, zapraszamy na Fakty ze świata. W Rosji kolejna sprzeczka. (...) Dzisiaj do południa będzie pochmurno, pogoda powinna się zmienić dopiero w godzinach 13-14. Cały czas pada śnieg, to kolejne utrudnienie dla kierowców..." No pięknie. Zazęła się prawdziwa zima. No ale co się tu dziwić, skoro za tydzień już Święta Bożego Narodzenia. Wcześniej nie przepadałam za tym świętem. Bo po co? To był jedyny dzień roku w którym wszyscy udawali że się mną interesują. a do tego spedzaliśmy je z (nie uwierzycie) Cullenami. Chyba tylko z ich powodu wigilia nie kojarzy mi się zbyt dobrze. Na szczęście wszystko się zmieniło. Aktualnie, tą magiczną noc ja i Miley spędzamy u Harrego z jego rodziną, natomiast w pierwszy dzień świąt "wpraszamy się" do rodziny Cyrus. Prawie bym zapomniała! Przecież nie mam jeszcze prezentów! Trzeba coś wykombinować. Dzisiaj napewno nie zdąże. Może jutro uda mi się wcześniej urwać? Hmm. Właśnie rozbrzmiewała piosenka "Last Christmas". I w tak oto miły nastrój zaparkowałam przed budynkiem. Coś czuję, że nie będzie tak źle...





Od Autorki:
Jeszcze nie wiem czy podzielić go na części, czy napisac już drugi. Mam nadzieję, że ktos to czyta, jeśli tak, to i komentuje :-). Dzięki za obecność. Przez dłuuugą przerwę świąteczną pewnie coś jeszcze napisze, ale nie jestem pewna. Kto chciałby napisać mi jakieś uwagi o blogu, czy mam go informować o nn, i o innych sprawach- śmiało! Mam też prośbę. Jak macie jakieś swoje ulubione blogi lub wiecie który jest dobry to napiszcie mi adres. Chętnie sobie poczytam!

Do następnej notki,Viera
xoxo

16.12.2013

PROLOG ;-)



Prolog


 W szatni od w-f nikogo już nie było. Prawie nikogo. Została tylko siedząca przy ścianie dziewczyna. Łzy leciały z jej oczu strumieniem. A obiecała sobie, że już nigdy nie będzie płakać z ich powodu. Nie dotrzymała słowa. Kolejny raz musiała przejść przez piekło w tym pomieszczeniu. Już nie dawała rady. Może nie tak fizycznie jak psychicznie. Znowu naśmiewały się z niej. Kpiły. Obrażali. Czy musiały wypominać jej kilka kilo nadwagi? Nie. Ale przecież nie ma większych suk od nich. Szybko pozbierała się w sobie, wstała i przyrzekła że już nigdy nie będą nią pomiatać. Niestety, nie udało się. Znowu. 




10.12.2013

BOHATEROWIE ;-)




Bohaterowie



Rodzina Brandon


Alice Mary Brandon


Ma 24 lata. Ukończyła najlepszą uczelnię. Kocha projektować, uwielbia pozować do obiektywu czy chodzić na pokazach, lubi udawać kogoś kim nie jest np. w filmach a jej pasją jest śpiewanie. Ah, zapomniałabym. Do tego jest sławna. Za sobą niezbyt przyjemną przeszłość. Jest doskonała w oddzielaniu pracy od życia prywatnego, tego co wydarzyło się przedtem a tego co dzieje się teraz. Tylko uważaj na siebie. Być może nie jesteś perfekcyjna w tym co robisz? Być może zmieniłaś się z zewnątrz i, jak to uważasz, we wnątrz lecz wystarczy jedna chwila, aby twoje życie przewróciło się do góry nogami. I być może stanie się to już niedługo. Ale przecież nazywasz się Alice Brandon i jesteś idealna 







Clara Brandon            

 Ma 45 lat. Matka Alice, jeżeli       możemy tak nazwać osobę która tylko ją urodziła a potem ciężar wychowywania jej spadł na nianię. Przyjaciółka Cullenów. Kobieta żyjąca  tylko swoją pracą. Mianowicie, jest prawniczką. Aktualnie wykłada na studiach. Nie podobało jej się to że Alice była pośmiewiskiem w szkole. Próbowała ją zmienić lecz…na nic. Nawet nie chciała się do niej przyznać. Zawsze marzyła o pięknej, wysportowane długonogiej blondynce która nosiłaby z dumą nazwisko Brandon. A los sprawił jej grubą, niską, brzydką okularnicę. Czy kilka lat bez żadnego kontaktu sprawi, że Clara stanie się prawdziwa mamą? Czy uda się jej przebić przez lodową skorupkę w sercu Alice? Czy odzyska zaufanie córki? Będzie ciężko ale próbować zawsze można…







Christopher Brandon

Ma 47 lat. Prawnik. Przyjaciel rodziny Cullen, a zarazem ojciec Alice. Kocha swoją córkę i nie ma jej za złe nagłego wyjazdu NY. Wręcz przeciwnie. Jest bardzo zadowolony, że Al. zaczęła nowe życie, bez złego traktowania. Nie mógł już tego znieść. Wtedy jej bliski  przyjaciel, jedna z niewielu osób którym się zwierzała. Czy Alice zapomniała o tych wszystkich wspólnych chwilach, czy wciąż ma je w sercu? Czy pomoże jej, kiedy nie będzie wiedziała co dalej zrobić? Miejmy nadzieje, że tak. Ale nadzieja jest matką głupich… 






Rodzina Cullen




Jasper Cullen

Ma 25 lat. Doskonałą rodzinkę, doskonałą pracę, doskonałych przyjaciół jeszcze z liceum. Niestety, on sam nie jest doskonały. Samotny romantyk lub zimny drań. Nie potrafi się zdecydować. Czasem żałuje tego co działo się kilka lat temu w szkole, jak się zachowywali lecz… stara się żyć teraźniejszością. Architekt, w wolnych chwilach gitarzysta. Jednak czy jego charakter pasuje do wybuchowego temperamentu dawnej „świnki”? Czy los będzie tak łaskawy i da szanse na poprawienie swoich relacji? Już tyle czasu minęło od ostatniej klasy. Już tyle się zmieniło. Jednak czasem los potrafi być przewrotny…








Emmett Cullen
Ma 25 lat. Fotograf. Po uszy zakochany w Rosalie Hell, jego dziewczynie. Brat Eda i Jazza.  Miły, miskowaty chłopak. Do życia podchodzi z uśmiechem. Nawet z najbardziej poważnych rzeczy lubi żartować.






Edward Cullen
Ma 25 lat. Żonaty z Bellą Swan. Jest kompozytorem w Filharmonii. Raczej spokojny, trochę arogancki. Brat Jaspera i Emma.








Esme Anne Cullen

Ma 45 lat. Zajmuje się domem i dziećmi w szpitalu. Żona doktora Carlisla. Matka Eda, Jezza i Emma. Uwielbia swoje przyszłe synowe, tak jak  swoją przyjaciółkę Clarę. Nie rozumie jej zachowania wobec Alice. 





 




Carlise Cullen

Ma 47 lat. Doktor. Mąż Esme. Ojciec Emma, Jaspera i Edwarda. Przyjaciel rodziny Brandon.  




Rosalie Hell

         Ma 24 lat. Fotograf. Dziewczyna Emmetta. Oboje kochają swoją pasję. „Przyjaciółka” Belli. Kiedyś nie lubiła Alice, ale wszystko może się zmienić...

             


 Ma 24 lat. Policjantka. Przebiegła lisica. Przyszła Eda. Nie przepada za jego rodzinką i rodziną Brandon. Udaje miłą, lecz kiedy wszyscy dowiedzą się jaka jest naprawdę to…






 

Music Player

Szablon wykonała DaFne z Wyimaginowanej Grafiki.