18.05.2014
14.02.2014
ROZDZIAŁ PIĄTY ;-*
Rozdział piąty
---------------------------------------------------------------
Niebieski czajnik nagle zagwizdał, przerywając rozmowę dwóch kobiet. Esme wstała i zalała filiżanki wrzącą wodą. Z uśmiechem skierowała się do swojej przyjaciółki, Clary, kontynuując rozmowę.- Opowiadaj, co tam u was słychać?- zapytała się dosypując dwie łyżeczki cukru do kawy.
- Wszystko dobrze. Tylko jest jedna sprawa która mnie nie pokoi. A mianowicie to, że Chris przez cały czas namawia mnie do odwiedzenia Alice. Jakby jeszcze nie zrozumiał, jak ona wygląda. Z resztą, po co ja mam marnować swój cenny czas dla niej, skoro sama wyjechała z Forks i do tej pory nie utrzymuje z nami kontaktu. Owszem wysyła kartki świąteczne, jednak nawet nie zadzwoniła. Po prostu wyrosła na rozpieszczonego bachora. Miała wszystko. Gdy tylko czegoś chciała, Christoper od razu jechał i to kupował. Bezczelna gówniara. I ja mam się za nią uganiać? Co to, to nie.- odpowiedziała brunetka.
- Ale z drugiej strony, jesteś jej matką a Chris ojcem. Nie uważasz, że Ali również potrzebuje waszej miłości i bliskości? Rozumiem, jest na studiach albo po, ale bądź co bądź, to nadal dziecko.
- Może i masz rację. Ale i tak do puki ona nie zrobi pierwszego kroku, to ja nie mam zamiaru się z nią kontaktować. Że też musiałam urodzić taką nieudacznicę. Dlaczego nie mogłam mieć córki takiej jak twoje synowe? Piękne, mądre, miłe. Co ja takiego zrobiłam?
Esme tylko westchnęła, w najmniejszym stopniu nie zgadzając się ze słowami przyjaciółki.
---------------------------------------------------------------
Zatrzymując czarny samochód wraz z pojawieniem się czerwonego światła, brunet spojrzał się na swojego przyjaciela. Carlisle i Christoper wracali właśnie z zakupów. Był to dla nich najlepszy czas na rozmowę. Na szczerą rozmowę.- Co cię tak gnębi, Chris?- zapytał się mężczyzna.
- Ach. Szkoda gadać. Wiesz, skoro jedziemy do Los Angeles, chciałbym odwiedzić Alice. Czuję, że ją zaniedbuję. Jakim jestem ojcem? Nawet nie wiem gdzie mieszka, czy znalazła już pracę, ma chłopaka... A tak bardzo chciałbym uczestniczyć w jej życiu. Mimo tych wszystkich krótkich rozmów telefonicznych i tak czuję niedosyt. Chociaż wiem, że żyje. Nie zgadniesz co jest najgorsze. Clara w ogóle nie przejmuje się jej losem. Gdy jej mówię o moim pomyśle, wkurza się i mówi że to ona powinna błagać nas o jakikolwiek kontakt. Spostrzega ją jako najgorszą osobę na świecie. Tylko dlatego, że nie wyglądała jak top modelka i wolała naukę od zakupów. To tak boli.- wyznał zmartwiony i smutny.
- Nie martw się, stary. Wszystko się ułoży. Nie znam Clary od dziś i wiem że na punkcie wyglądu dostaje bzika. A z resztą, czy twoja żona musi wiedzieć co robisz w Los Angeles? Znając życie dziewczyny wciągną się w wir szaleństw i nie będą zwracać na nas uwagi. Jeżeli tylko chcesz, możemy to wykorzystać i odszukać twoją córkę. Pamiętasz, wykupiłeś Ali mieszkanie gdy była na pierwszym roku studiów. Pewnie nadal należy do niej, a jak sprzedała, aktualny właściciel powinien cokolwiek o niej wiedzieć.- powiedział Carlisle.
- Nie wiem co bym bez ciebie zrobił, Carl. Naprawdę nie wiem.- rzekł zadowolony Christoper.
Po chwili ruszyli z zawrotną prędkością po odśnieżonej drodze.
-------------------------------------------------------------
-Dobra Miley, podaj mi już tą wstążkę!- powiedziałam ze śmiechem.-To sama ją złap, Ali!- odpowiedziała blondynka. Właśnie pakowałyśmy prezenty świąteczne. I jak zwykle musiałyśmy się trochę powygłupiać. Z uśmiechem na twarzy rzuciłam się na moją przyjaciółkę i wyrwałam z jej rąk kawałek materiału. Przewróciła się na podłogę w sypialni i zaczęła mnie łaskotać. Nie mogąc już dłużej wytrzymać, wyrwałam się z "objęć" Miley. Ta natomiast przeturlała się do mnie i złapała za moje nogi, uniemożliwiając ucieczkę. Po chwili obie leżałyśmy na miękkim dywanie. Cały czas się śmiejąc pomogłam wstać blondynce i ruszyłyśmy do dalszego ozdabiania opakowań na prezenty. Jutro zamierzam wysłać paczki do Forks, aby doszły na czas.
- Naprawdę, nie mogę tego pojąć! Jak można dawać tak drogie rzeczy ludziom których się nienawidzi!- wyraziła swoją opinię Miley.
- Cóż, to nie jest tak że wszystkich nie lubię. No na przykład Christopher, Esme i Carlisle. Dla mnie byli mili i miałam do nich zaufanie. A Bella, Clara i reszta... Nic nie poradzę na to, że najchętniej zgniotłabym ich na miazgę a zwłoki wrzuciła do rzeki.- wyjaśniłam przewracając oczami. Ale Miley i tak miała rację. Nie widziałam ich dobre kilka lat, a kupuję im rzeczy od słynnych projektantów. Jednak nie mogłam powiedzieć, że mała cząstka mnie miała duuużą frajdę, w bieganiu za np. torebką od Louisa Vuittona. Chyba rzeczywiście potrzebny był mi psychiatra. Ach. Jak to pięknie wygląda. Chociaż odwdzięczę się za te wszystkie upominki od taty i państwa Cullen. Oni jedyni nie zapomnieli o mnie. A może po prostu reszta ludzi nie znała mojego nowego adresu? Raczej starego bo w dawnym mieszkaniu już nie mieszkam. Nie oszukuj się Alice. Nawet gdyby wiedzieli gdzie mieszkasz, nie wysłaliby ci połamanej tabliczki czekolady. Dlaczego? Bo dla nich już dawno przestałaś istnieć. Czy ktoś był smutny z twojego wyjazdu do Los Angeles? Nikt. Zapamiętaj sobie jedno. Dla twojej żałosnej rodzinki i dawnych znajomych, przestałaś już istnieć. P r z e s t a ł a ś i s t n i e ć. Tych słów bałam się najbardziej. Odłożyłam przedmiot który miałam w ręce, usiadłam na podłodze opierając się o ścianę i najzwyczajniej w świecie... popłakałam się. Z bezsilności, bólu i uczucia odrzucenia. Poczułam się tak, jakby ktoś dał mi w policzek. Auć. Blondynka w mgnieniu oka podbiegła do mnie i przytuliła mocno do siebie. Nie stawiałam oporu. Wiedziałam że nie będzie zadawać niepotrzebnych pytań i pozwoli się wypłakać w rękaw od jej czerwonego sweterka. Nie mogłam opanować łez. A może nie umiałam?
- Kochanie, spokojnie. Pamiętaj, że jestem w tym bagnie razem z tobą. Jak chcesz to nie musisz im nic wysyłać.- rzekła spokojnym tonem Miley, przytulając mnie jszcze bardziej.
- Nie, już wszystko w porządku. Po prostu, nie umiałam pogodzić się z myślą, że o mnie zapomnieli.- powiedziałam podnosząc się. Jeszcze przez chwilę płytko oddychałam, ale wiedziałam że muszę się ogarnąć i przestać użalać się nad sobą.
- Ciebie nie da się zapomnieć, Ali.- wyszeptała moja przyjaciółka, kolejny raz pozwalając, abym wtuliła się w nią. Uśmiechnęłam się. Nigdy nie spodziewałam się, że spotka mnie tyle dobrego. Uwierzyłam, że po deszczu zawsze wychodzi słońce.
Liebster Avards ;*
Hejj ;*!
Wiem, trochę długo mnie nie było na tym blogu, jednak postaram się to nadrobić. Zacznę może od nominacji do Liebster Avards. Na czym to polega?
Nominacja
do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania
za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej
liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po
odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby,
która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o
tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię
nominował.
Zostałam nominowana przez niesamowitą dziewczynę Selinkę Heart z bloga http://mycrazystorycc.blogspot.com/. Bardzo ci dziękuję, kochana!
Oto jej pytania:
1. Pattinson czy Laurent ? Hmm. Trudna decyzja. Myślę, że jeśli chodzi o wygląd to bardziej do gustu przypadł mi Robert. Jednak jeśli mam oceniać grę aktorską, byłby to Laurent. ;-)
2. Zmierzch czy Pamiętniki Wampirów ? Saga Zmierzch, chociaż lubię czasem oglądać PW.
3. Czarny czy Biały ? Czarny ;-)
4. Gomez czy Lovato ? Demi Lovato
5. One Direction czy The Wanted ? 1D ;*
6 . Jakie książki najbardziej lubisz ? Te które są "prawdziwe", które mają to coś. Lubię czytać opowieść, która rozgrywa się w dzisiejszych czasach, w której są wątki romantyczne, śmieszne i w której historia ma charakter tajemniczy. Uważam, że książki powinny dawać nam coś do zrozumienia i pokazywać, co jest dobre a co złe. Powinny pomagać nam rozwijać naszą wyobraźnię.
7. Ulubiony film . Nie mam takiego. Każdy który obejrzałam był bardzo dobry. Zdradzę tylko, że mam słabość do komedii, romansów i czasem dramatów.
8. Ulubiona książka. Nie posiadam jednej takiej ulubionej. Mam ich całkiem sporo, ale te które wręcz kocham, to cała seria Pretty Little Liars, Wybrani, Szkoła dla snobów i Bransoletka...
9 .Chciałbyś mieć tatuaż ? Jeśli tak to jaki ? Jeszcze nie wiem. Ale jak już, to bardzo delikatne. Jakiś cytat na tylnej części szyi, na kostce moje imię, a na nadgarstku małe serduszka. Raczej będą to delikatne tatuaże.
10 . Kim chciałabyś zostać w przyszłości ? Nigdy nie myślałam nad tym. Jednak jestem pewna, że połączę moją miłość do języka angielskiego i do pisania opowiadań. Chciałabym robić coś, w czym czuję się dobra i daje mi to przyjemność.
11 . Ulubiony kwiat . Róża! Jest bardzo podobna do kobiet. Na łodydze ma kolce, które ukazują inną naturę. Natomiast czerwone płatki mogą kojarzyć się nam z delikatną osóbką. Skrywa dwie sprzeczne strony. Drapieżną i delikatną. Czyż nie przypomina tym płci pięknej?;***
Ja nominuję:
1. alicecullen1920 z bloga http://love-is-the-strongest.blogspot.com/
2. Asia JOANNA z bloga http://tanczacaaa-bellaijazz.blogspot.com/3. Alice z bloga http://alice-mysterious-story.blog.onet.pl/
4. Wampirek i ѕ.ω.є.є.т.η.є.s.s z bloga http://twilightnators.blogspot.com
5. Lina z bloga http://nowa-historia-isabelli.blogspot.com/
6. Sandra Smolarek z bloga http://inna-historia-jaspera.blogspot.com/
7. Dagmara z bloga http://dagusia4002.blog.interia.pl/zrujnowane-dziecinstwo-belli-swan/
8. Aleks Andra z bloga http://bella-jasper-and-the-cullen.blogspot.com/
9. Wampirek i Inka z bloga http://me-and-my-prince.blogspot.com/
10. Issie z bloga http://esme-carlisle-cullen-love-story.blogspot.com/
11. Zwariowana Natalia z bloga http://love-is-stronger-than-hate.blogspot.com/
Moje pytania:
1. Gdzie chciałabyś wziąć ślub?
2. Jakie jest twoje najskrytsze marzenie? A może już się spełniło?
3. Co lubisz robić? Jakie masz hobby?
4. Jakiej muzyki nie lubisz słuchać?
5. Co skłoniło cię do założenia bloga?
6. Jakie są twoje ulubione książki?
7. Jak do kina to z ...?
8. Twój znienawidzony film to...
9. Jeśli masz przy sobie globus, mapę świata czy coś takiego (XD) to zamknij oczy i wskaż palcem jakieś miejsce. Co ci wyszło?
10. Gdybyś mogła wcielić się w jakąś bohaterkę z książki, filmu, to kim byś była?
11. Jaki jest twój wymarzony chłopak? Daj się ponieść fantazji!
Jeszcze raz bardzo dziękuję za nominację ;***
6.01.2014
ROZDZIAŁ CZWARTY ;-)
Rozdział czwarty
Rose
- Jak wiecie, chcemy się rozwijać w naszej dziedzinie i nie pozostawać w tyle. Ostatnio dostaliśmy pewną propozycję. Dobrze płatną propozycję. Pozwoliłaby ona rozsławić nasze nazwiska na cały świat. Długo się zastanawialiśmy nad nią aż podjęliśmy decyzję... Chcemy wyjechać do Los Angeles. Dwa tygodnie temu zadzwonił do nas ktoś, kto zajmuje się galą MTV. Będziemy mogli nagrywać i robić zdjęcia z przebiegu gali. Odbędzie się ona 19 stycznia. W tym czasie będziemy mogli doszkalać się na innych tego typu imprezach. Ale daliśmy im ultimatum. Możemy pojechać tam tylko z wami. Załatwiliśmy wam miejsca na tej imprezie, a o pracę też nie musicie się martwić. Ty Edward jeśli chcesz możesz pomóc im w doborze muzyki. Jazz, dla ciebie załatwili zaprojektowanie tej gali. Pozwolili ci, tato, abyś nosił pomoc medyczną dla pracowników w czasie przygotowań i gwiazd w czasie występów. Dla Esme i Belli nic nie mogli znaleźć, ale przyda wam się trochę wolnego. A i jeszcze jedno. Zapraszamy też państwa Brandon, bo dostaliśmy dodatkowe miejsca. Proszę was. Zgódźcie się.- popatrzyłam na zgromadzonych błagalnym wzrokiem.
- I od tego momentu nie możecie nic wiedzieć o tegorocznej gali. Nie sprawdzać kto będzie, koło kogo będziecie siedzieć i takie tam. Właściwie nie wiem po co. Do jutra mamy czas do podjęcia ostatecznej decyzji. To co, wchodzicie w to?- dopowiedział mój ukochany, uprzednio obejmując mnie ramionami
- Ja na pewno. Jeśli ma to wam pomóc to nie będę stał na przeszkodzie.- odpowiedział Jasper od razu. A po nim reszta rodziny. Mój uśmiech był coraz szerszy. Spełnię moje marzenia.
Alice
- Panno Brandon, dostała pani kolejny list świąteczny.- powiedziała moja sekretarka przez telefon.
- Proszę położyć go obok poprzednich. Od kogo tym razem?- odpowiedziałam znudzonym głosem. Jak co roku, wszyscy znajomi wysyłają kartki z życzeniami. Nuuda.
- Od państwa Kardashian.
- Dobrze. Przyjdę po nie po pracy.- i rozłączyłam się. Właśnie poprawiałam ostateczne szkice ubrań z kolekcji sylwestrowej. Już od jutra ma się zacząć szycie, więc nie może być żadnego błędu. Jeszcze tylko kilka poprawek i… Odłożyłam ołówek. Wzięłam w dłonie kubek z kawą i odwróciłam się w stronę przeszklonej ściany. Mój „gabinet” znajdował się na przed ostatnim piętrze. Upiłam łyk letniej kawy. Patrzyłam na panoramę miasta. Zawsze marzyłam aby tu zamieszkać. Aż w końcu znalazła się okazja. Studia. Było to najlepsze co mi się mogło wtedy przytrafić. Uśmiechnęłam się krzywo, gdy przypomniałam sobie co było dalej. Nie chciałam tego wspominać. Zaczęłam nowe życie i nikt oprócz moich przyjaciół, nie musi wiedzieć jakie było poprzednie. Wstałam z fotelu, zrobiłam ostatni łyk pobudzającej cieczy i spojrzałam na zegarek. W pół do trzeciej. Zebrałam wszystkie dokumenty razem i odłożyłam je na bok. Uruchomiłam komórkę. Żadnych nowych wiadomości. Udałam się do mojej własnej garderoby. Dziwnie to brzmi ale kiedy jesteście w firmie od czwartej rano, nie macie czasu aby przebrać się w coś bardziej eleganckiego a zaraz przyjdzie jakiś ważny gość na rozmowę to takie pomieszczenie bardzo się przydaje. W tle leciała cicha piosenka, odbijająca się o ściany. Wzięłam oddech. Byłam zmęczona. Kolejną nockę spędziłam w tym budynku. Teraz, przed Świętami Bożego Narodzenia panował tu straszny tłok. Przy życiu utrzymywały mnie tylko napoje energetyczne i tabletki. Nie wiem co bym bez nich zrobiła. Ostatnio straciłam jakąkolwiek ochotę na jedzenie. Nie wiem co się ze mną dzieje. Nałożyłam na siebie płaszcz i zamieniłam szpilki na kozaki. O czwartej miałam spotkanie z Han u mnie w mieszkaniu. Zamknęłam drzwi na klucz i zjechałam windą w duł. Po drodze pracownicy mówili mi „Do widzenia, panno Brandon” lub inne zwroty grzecznościowe, na które machnęłam ręką. Nie obchodziło mnie to, że jakaś wredna su*a, która mnie nienawidzi tak samo jak ja ją, powiedziała mi coś z udawaną uprzejmością. Odebrałam listy i wydostałam się z tej siedziby. Kiedy odpalałam samochód wydawało mi się, jakbym uciekała z własnego świata. A przecież tak nie jest, prawda? Po chwili byłam w domu. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w coś „mojego”. Coś w czym czułam się choć trochę jak prawdziwa Alice Brandon. Musiałam nałożyć podwójną ilość korektora pod oczy. Znowu. Ech.
Dryyyń!
To pewnie Hanna. Moja pani psycholog i terapeutka w jednym. Osoba która zna moje całe życie, moje historie. Dobrze wiedziała na co się pisze, gdy podjęła decyzję aby mi pomóc. Sama nie mogłam podołać problemom.
- Witaj kochanie! Jak to dobrze znowu ciebie zobaczyć, Ali.
- Cześć, Han! Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak cierpiałam gdy ty wypoczywałaś na Bahamach. Zrobić ci kawę?- przywitałam się z moją koleżanką.
- Tak, poproszę.
- Rozgość się.
Po paru minutach, niosłam na tacy dwie filiżanki kawy w stronę salonu. Usiadłam naprzeciwko jej.
- Czy coś się zmieniło w twoim życiu, Ali?
- Nie. Na razie nic. Wczoraj tylko widziałam tą Angelę w butiku Diora. Pracuje tam.
- Wygarnęłaś jej wszystkie nieprzyjemności, które miałaś wobec niej?
-Chciałam ale…nie umiałam. Nie umiałam sobie poradzić z jej przybyciem do LA. Myślałam że wszyscy zostaną na zawsze w Forks. A tu proszę. Niespodzianka.
-Chyba dużo pracowałaś. Masz bardzo podpuchnięte oczy.
- Ech. Muszę teraz więcej czasu poświęcać firmie. Dostajemy coraz więcej zamówień. To…
- Ale pamiętasz, co mówiłam ci na ostatnim spotkaniu? Praca to nie wszystko. Niedługo, przejdzie koło twojego nosa coś ważnego. Nie pieniądze, nie nowe kontrakty, filmy, płyta. Może miłość? Zakoduj to sobie w swojej ślicznej główce. Mam wrażenie że z czymś sobie nie radzisz. Wiesz o tym, że jestem tu dla ciebie, więc możesz się otworzyć. Wyrzucić z siebie to co zatrzymujesz.
- Ja… Coraz częściej rozmyślam nad moją rodziną. Nad moimi „kolegami z klasy”. O Tomasie. I o bulimii, chorobie. Czuję, że nigdy nie odetnę się od tego. Prześladują mnie. Starałam się więcej pracować, po nocach ale i tak mam czas na myślenie o nich. Wczoraj też, po raz pierwszy od roku, widziałam moją bliznę. Miley zauważyła że nic nie jem. Owszem, wiem do czego to prowadzi lecz wiem też jak bym się czuła gdybym teraz coś zjadła. Stojąc przed lustrem nie widzę siebie. Widzę grubą frajerkę z okularami z czasów szkolnych. I jeszcze te Święta.
- Czyli powróciłyśmy do punktu pierwszego. Posłuchaj mnie uważnie. Twoja historia życiowa jest bardzo bolesna i skomplikowana. Jeśli będziesz intensywnie o tym myślała, to tak jakbyś rozdrapywała stare rany. Do niczego cię nie prowadzi. Mam pewną teorię. Ty jeszcze nie pogodziłaś się z tym, jacy oni byli. Usilnie starasz się patrzeć na siebie w jak najgorszym świetle a na innych, jak najlepszym. Mam dla ciebie zadanie. Na początek, wyślij do swoich bliskich z Forks prezenty. A co do bulimii, to wiesz do czego cię prowadzi ta droga? Dlatego, jak wyjdę, masz coś zjeść. Mam nadzieję, że bierzesz tabletki? I pamiętaj. To ty jesteś fantastyczna!
- Postaram się. Ale to jest trudne, wysłać im coś, gdy od paru lat dostawali tylko kartki świąteczne. Wiem, co robię ze swoim organizmem, ale… Ja nie potrafię. Jak zjem to boli mnie brzuch. Tabletki biorę. Tylko muszą mi przysłać nowe opakowanie, bo wystarczy mi do końca tego miesiąca.
- Może potrzebujesz silniejszych leków? Nie znam się na tym ale w twojej przypadłości nawet najmniejszy ból brzucha, może być czymś poważniejszym.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Niedługo będę miała wizytę kontrolną, wytrzymam do tego czasu.
- Na pewno? Jakby coś się działo to szybko zadzwoń do niego. Tak więc, zapamiętaj o czym ci mówiłam i cały czas, kiedy przypomnisz sobie o nich, mów sobie, że jesteś fantastyczna. Bo to jest prawda, kochanie. Ja już muszę iść na następną wizytę. To do zobaczenia za miesiąc. Prawie bym zapomniała, wesołych Świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego Nowego Roku!
- Nawzajem i dzięki że przyjechałaś, skarbie. Jestem ci bardzo wdzięczna. Do zobaczenia!
Potem słyszałam już tylko odgłos ruszającego auta.
No i następny za nami. :*******
1. Hmm... Wiem że wchodzicie na mojego bloga, i jestem z tego bardzo zadowolona ale nie widać tego w komentarzach. Przez cały czas komentują te same osoby, za co im serdecznie dziękuję. Nie chcę robić czegoś takiego jak "10 kom. - następny rozdział" więc...
2. Wiecie zaczyna się szkoła a ja mam do napisania dwie bardzo ważne prace na konkurs. Dlatego nie bądźcie na mnie źli, gdy nie będzie rozdziału do 31 stycznia. Postaram się coś w wolnej chwili napisać, ale nie obiecuję.
3. Jak spędziliście przerwę świąteczną? Macie ochotę jutro iść do szkoły? ;-)
Pozdrawiam! ;***
Viera Kolorowa xoxo.
31.12.2013
ROZDZIAŁ TRZECI CZ. 3
Rozdział trzeci cz. 3
W ostatniej chwili weszłam do la béatitude céleste. Kuchnia francuska.
Rozejrzałam się po Sali. Zaraz obok mnie siedział starszy pan z książką, w
kącie matka spokojnie czytała magazyn Vouge a dzieci starały się zwrócić na
siebie uwagę, pod ścianą z niebieskim obrazem siedziała rudowłosa pani w
damskim zestawie biznesowym tłumacząc coś przez telefon. O ! Jest!
Odwrócona tyłem do mnie popijała kawę. Postanowiłam ją trochę przestraszyć.
Zdjęłam płaszcz, uśmiechnęłam się w stronę kelnerki i podeszłam do blondynki.
Zasłoniłam jej oczy moją ręką i zapytałam się „Kto to?”. W odpowiedzi
usłyszałam tylko ciepły śmiech moje przyjaciółki. Przewiesiłam na drewnianym krześle
torbę. Obie wstałyśmy, przytuliłyśmy się i pocałowaliśmy w policzek. Po
zakończonym „rytuale”, usiadłam. Miley była ubrana w zwyczajne ciuchy. Niewyróżniające
się z tłumu. To nie był mój styl. Nie czułabym się komfortowo gdybym była tak
ubrana. Za to panna Cyrus nie lubi „eleganckich rzeczy w mojej szafie”. Jednak
wie, że to tylko taka przykrywka. W domu czy na spotkaniach tak zwanych
prywatnych (odbywających się u mnie czy u kogoś zaufanego) jestem odważniejsza
co do wyboru stroju.
- No to
opowiadaj, co dzisiaj robiłaś?- zapytała mnie z uśmiechem na twarzy. Pierwszy
raz od tygodnia widziałam radość w jej oczach. A jednak codzienne rozmowy przez
telefon do późna na coś się przydały.
- Nic takiego.
Odpoczywałam od tej szarej monotonni. Byłam w Devon Krost, w nowym butiku „Szyk”.
Słyszałaś o nim? Podobno pisali o nim w MAXIMIE. Ale nieważne! A co u ciebie,
kochanie?
- Zadzwonił do
mnie tata. Przedłużają sobie pobyt na Hawajach. Być może wrócą dopiero dzień
przed wigilią. Menadżer znowu powiedział żebym się „wystroiła” na nadchodzącą
galę. Dzisiaj dowiedziałam się że pierścionek zaręczynowy został sprzedany za 150
000$. Wszystko się psuje. Mój własny ojciec nie chce mnie widzieć wraz z
siostrą po tym jak zeznawałam przeciwko jemu w sprawie rozwodowej, kolejny raz
mam udawać tanią dziw** a mój związek rozpadł się w drobne kawałki. Ja już nie
wytrzymuję tego. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym o tym wszystkim
zapomnieć, mieć w dup** te problemy a nie potrafię. To jest dla mnie zbyt
trudne.- rozkleiła się . Naprawdę, nie życzyłabym najgorszemu wrogowi tylu
nieszczęść ile przytrafiło się jej w ostatnim czasie.
- Wszystko
będzie dobrze, Miley. Nie martw się, skarbie. Kiedy chodziłam do liceum też nie
mogłam sobie poradzić. A wiesz co mi pomogło? Wyrzucenie z siebie emocji.
Kłębią się i kłębią aby pęknąć w najmniej odpowiednim momencie. Ale wierzę w
ciebie, że nie dasz wygrać im w tej bitwie.
- Jezu! Ponownie
przekonuje się w fakcie, że mam najlepszą przyjaciółkę na świecie. Naprawdę
Ali, może się powtarzam, ale jesteś dla mnie najmocniejszą podporą. Dziękuje ci
kochanie. Zostawmy problemy z boku. Co jeszcze ciekawego było w Centrum
Handlowym?
- Nie zgadniesz
kogo spotkałam u Diora! Angele. Angele Weber. Pracuje tam!
- Nie żartuj?
Już się boje myśleć co ty jej nagadałaś.
- Może i jestem
zła na nią za to że się nie odzywała, ale bądź co bądź, była moją przyjaciółką.
Ale i tak nie wiem jakim cudem ją przyjęli. Nawet nie rozróżnia jedwabiu od kaszmiru.
Koszmar!
W tym czasie
podeszła do nas kelnerka. W zielonym uniformie i złotej czuprynie wyglądała
słodko. Zapytała się uprzejmie:
- Czy coś podać?
- Tak, poproszę
jeszcze raz małą czarną i figi zapiekane z oscypkiem
na cieście francuskim. –odpowiedziała Miley
- A ja
poproszę, odtłuszczoną kawę.
- To wszystko?
Może coś pani jeszcze zje?
- Nie, nie. Jakoś
nie jestem głodna.
Gdy kelnerka
odeszła, krótko włosa złapała mnie za rękę z podejrzliwym wzrokiem.
- Dlaczego nic
nie zamawiasz?
- Bo nie mam
apetytu- odpowiedziałam wymijająco.
- Skarbie,
dobrze wiem kiedy ”nie masz apetytu” a kiedy coś się dzieje.
- Nie wiem o
co ci chodzi.
- Dobrze wiesz
o co mi chodzi. Wymiotowałaś po ostatnio zjedzonym posiłku? Poza tym, kiedy ty coś
zjadłaś?
- Miałam ważne
projekty do zrobienia, nie miałam czasu na gotowanie czy pójście do
restauracji.
- Kiedy?!-
wypowiedziała to tak głośno, że aż pan
który czytał książkę i zasnął, obudził się.
- Nie wiem.
Pewnie jakoś tak w poniedziałek. Wyluzuj. Nie umrę.
- Poniedziałek
był trzy dni temu.
- A ja jeszcze
żyję. Uwierz mi, jakbym miała jakieś nawroty, zauważyłabyś.
- Po prostu
martwię się, żeby choroba nie powróciła. Swoją drogą, strasznie schudłaś.
- Wcale nie.
Wydaje ci się.- jak ja nie lubię rozmów na temat mojej przypadłości
żywieniowej. Szczególnie z Miley. Przed nią nic się nie ukryje, a czasem
chciałabym zataić dużo. Niestety, idealna jestem tylko na okładkach czasopism
czy w filmach. W normalnym życiu przeszłam więcej niż komuś może się wydawać. A teraz ponoszę tego skutki…
Nowy Rok ;-)
ŻYCZENIA
Moi drodzy, chciałabym wam życzyć udanego, wystrzałowego i szalonego Sylwestra oraz szczęśliwego Nowego Roku! Szampańskiej zabawy do białego rana i wymarzonego roku 2014 !!! ;***
Ps. Mam dla was niespodziankę. Nowy rozdział może pojawić się już za chwilę.
Viera Kolorowa
30.12.2013
ROZDZIAŁ TRZECI CZ. 2 ;-)
Rozdział trzeci
cz. 2
Galeria nazywała się Devon Krost. Było to ich ulubione miejsce, do spędzania czasu. A co najważniejsze. To Centrum Handlowe słynęło z braku paparazzi. Po prostu raj na ziemi. Pewnym krokiem przechodziła obok podświetlonych wystaw sklepowych, co chwila się zatrzymując. Na pierwszy rzut wzięła Miley. Dobrze wiedziała, z czego by się ucieszyła. Dlatego weszła do butiku Coco Chanel. Od razu wyczuła zapach pikowanej skóry połączony z wonią perfum Chanel – Coco Mademoiselle. Kąciki jej ust wygięły się w uśmiechu. W tle leciała piosenka jednej z u
z pewnością nie widziała nowej kolekcji. Na razie wzięła pomadkę Chanel Rouge Coco, cienie do powiek w metalicznym kolorze niebieskiego oraz lakier do paznokci. Gdy zapłaciła w kasie powędrowała do Diora. Weszła do środka rozluźniając się pod wpływem wolnej muzyki. Przymknęła oczy. Z transu wyrwała ją niska chuda ekspedientka ubrana w czarne luźne spodnie z pod których wyłaniały się czubki lakierowanych obcasów oraz koszulową białą bluzkę z plakietką. A na niej widniał napis „Angela”.
- Dzień dobry. W czymś może pomóc?- zapytała się uprzejmie
- Och. Witaj Angie.- oszołomiona odpowiedziała. Jej dawna
przyjaciółka z Forks też miała tak na imię. Zawsze zwracała się do niej w ten
sposób. I nawet były do siebie bardzo podobne.
Cóż, chyba każda Angela tak wyglądała. – Szukam czegoś na prezent. Co
byś mi poleciła?
- Alice?! Too ttyy? Jezu! Nie poznałabym cię. Ale się zmieniłaś!-
zszokowana a zarazem zadowolona Angie przytuliła się do Ali.
- Nie wiedziałam że tutaj pracujesz. A bywam tu często.-
lekko zdziwiona brunetka powiedziała po zakończeniu uścisku. Dopiero teraz
rozpoznała ją. W jej emocjach szalała burza.
- Od tego tygodnia zaczęłam pracę. Skończyłam studia ale
wiesz jak to jest, trzeba sobie dorobić.-odpowiedziała szatynka.
- No tak. Przecież to Los Angeles.- uśmiechnęła się
- Hmm. Mówiłaś, ze szukasz jakiegoś upominku? Jak chcesz mogę dać ci
rabat.-zaproponowała
- Myślę, że nie będzie mi potrzebny. A wracając do sprawy,
to gdzie macie nową kolekcję?
- Za wieszakami ze spodniami, ale zdajesz sobie sprawę ile
to kosztuje? Za kawałek materiału skrobią aż 500$!
- Tak lecz ten kawałek materiału to najlepszej klasy tkanina
.-powiedziała z lekką naganą w głosie
- Och.-zawstydziła
się kiedy doszła razem z Alice do najnowszych ubrań. Ali podniosła kaszmirową
sukienkę i przesunęła nią po policzku. Pogładziła ręką obcisłe spodnie. Musnęła
palcem bardzo drogą torebkę z impregnowanej skóry. Owinęła się jedwabistym
szalem aby poczuć jego miękkość. Angela tylko stała z boku i podziwiała grację
jej dawnej przyjaciółki. Nie spodziewałaby się że będzie wiedziała co to w
ogóle jest nazwa Dior. A tu proszę. Żałowała iż nie odbierała od niej połączeń a po
jej wyjeździe zaczęła się spotykać z Marią i Izabellą. Ale chciała poczuć się docenioną a dziewczyny prawiły jej tyle komplementów.
Nagle Alice odwróciła się w jej stronę. Odłożyła to co miała w dłoni i zawołała ją do siebie.
Nagle Alice odwróciła się w jej stronę. Odłożyła to co miała w dłoni i zawołała ją do siebie.
- Zamówiłam tutaj niedawno pewną rzecz, mogłabyś sprawdzić
czy jest już gotowa? A ja jeszcze sobie pooglądam.- poprosiła słodkim
głosem.
- Oczywiście. Na nazwisko Brandon, tak?
- Alice Brandon. Może lepiej pójdę z tobą.-westchnęła
Szły razem w okropnej ciszy. Kiedy doszły, Angie wpisała
dane w odpowiednie miejsca. Okazało się, że "to coś" już doszło. Angela musiała tylko
odnaleźć odpowiednią karteczkę na pokrowcu. Natomiast Alice cieszyła się jak
małe dziecko. Miała to być niespodzianka dla Miley. Suknia szyta specjalnie dla
niej. W czasie nieobecności Angie, zdążyła wziąć coś dla innych kobiet
z rodzin których będzie odwiedzać. Z oddali usłyszała kroki. Szatynka niosła
purpurowy pokrowiec otulający w środku nieziemską rzecz. Podarowała jej swoją
własność, przechodząc na drugą stronę lady. Mimo iż nie wiedziała co kryje się
za materiałem, domyśliła się po kilku minutach rozmowy z Al, że musi to być coś
bardzo pięknego i mega drogiego. Mówiąc cenę o mało się nie zakrztusiła.
- Do zapłacenie będzie: 50 000$. Płacisz gotówką czy
kartą?
- Kartą.
Po wbiciu kodu do karty, zapłaceniu za resztę ubrań pożegnała się z
Angie i dumnym krokiem wyszła z pomieszczenia. Wstąpiła jeszcze do wielu sklepów z
asortymentem ze światowych domów mody i tak oto tym sposobem miała już coraz
więcej gotowych prezentów. Zapakowała wszystko do auta i wyrzuciła do kosza na
śmieci puste opakowanie po kawie, Starbucks. Dochodziła godzina 14:28. Za
godzinę miała spotkać się z jej przyjaciółką. Przestraszona, że nie zdąży
jechała na najwyższych obrotach. Po dotarciu do domu wbiegła do garderoby
zakładając nowy olśniewający strój, odświeżyła się. Wydała z siebie jęk. Miała zaledwie 10 minut. Tak jak obiecałam, cz. 2 jest. Nie wiem kiedy dodam ostatnią część. Ten rozdział chcę zadedykować osobie która podtrzymuje na duchu od paru dni. A jest nią alicecullen1920. Dziękuje ci za wszystkie komentarze i miłe słowa. ;* Jutro sylwestra. Macie już wszystko przygotowane? ;-) Pochwalcie się w komentarzach. Trzeba przecież godnie pożegnać stary rok i powitać nowy. :-)
Pozdrawiam,
Viera Kolorowa,
xoxo.
29.12.2013
Pomoc ;-)
Moi drodzy podglądacze,
Pozdrawiam,
Viera Kolorowa,
xoxo.
28.12.2013
ROZDZIAŁ TRZECI ;-)
Rozdział trzeci
Pogoda na zewnątrz nie zachęcała do wyjścia z cieplutkiego,
miękkiego łóżeczka. No ale w końcu trzeba wziąć się w garść i ruszyć swoje
cztery litery. Wskazówka sekundowa na zegarku wraz ze swoim ruchem wydawała
cichy acz wystarczająco głośny dźwięk. Jest już po 8:00 a ja jeszcze nie w
pracy. Ach, przecież mam dzisiaj wolne. Leniwie przeciągnęłam się cały czas
będąc w tym samym miejscu. Mam zamiar kupić dziś moim bliskim prezenty. Znając
mnie, to zabrałabym się za to albo miesiąc przed Wigilią albo w same Święto. Przetarłam
rękoma moje oczy i ziewnęłam. Nie ma to jak spać siedem godzin. Normalnie już
od szóstej byłabym w pracy. Skierowałam się do łazienki po drodze biorąc
przygotowany przeze mnie zestaw. Weszłam pod prysznic a kiedy poczułam krople
ciepłej cieczy na moim ciele, od razu całe zmęczenie odeszło. Po odświeżeniu założyłam
białą, koronkową bieliznę. Wysuszone włosy chciałam rozczesać, jednak szczotka
spadła na podłogę. Schyliłam się i wtedy coś na moim prawym udzie zwróciło na
siebie uwagę. Były to blizny. Nie byle jakie blizny. Stałam jak sparaliżowana.
Od pewnego czasu nie patrzyłam na nie. A teraz wydawały się taki inne. Jakby to
co się wydarzyło, nie miało miejsca. Wspomnienia powróciły ze zdwojoną siłą.
Moment w którym się poznaliśmy, nasze randki, potem zamieszkanie z sobą… A na
końcu moment pierwszego uderzenia. Jego umięśniona ręka na mojej skórze
pozostawiająca czerwony ślad. Łudziłam się żeby to było jednorazowe. Po prostu
wkurzył się i to wszystko. Ale to się powtarzało. I powtarzało. Prze ze mnie
przeszedł dreszcz. Obiecałam że już nigdy o tym nie wspomnę, nie pomyślę. I
dotrzymam słowa. Podniosłam szczotkę do włosów, wyczyściłam z drobnego kurzu z
posadzki aby po chwili mieć lekko kręcone włosy opadające na plecy. Przemyłam
twarz wodą. Zrobiłam makijaż i nałożyłam na siebie wcześniej przygotowane
ubrania. Wyszłam z tego pomieszczenia, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do
torby tj.: kluczyki, portfel, mała kosmetyczka i telefon. Gotowa udałam się do
kuchni. Rozsunęłam wszędzie rolety i włączyłam TV. Akurat leciał jakiś program
plotkarski. Pogłośniłam. „Podobno Miley Cyrus i Liam
Hemsworth wrócili do siebie. Młode gwiazdki przez cały czas
rozłąki pisały do siebie miłosne e-smsy. Jednak ich związek ma wyjść na jaw dopiero
na gali MTV…” What?! Chyba zwariowali. Miley nigdy już nie powróci do tego bydlaka.
E-smsy? Jeszcze czego! Chyba bym wiedziała o tym jako jej najlepsza przyjaciółka,
prawda?! Natychmiast wybiłam numer Cyrus i czekałam na odpowiedź. Po dwóch sygnałach
odebrała cichutkim głosem:
- Halo? Alice?
- Miley? Kochanie coś się stało?- zmartwiona powiedziałam
- Nie nic. Oprócz tego że mnie obudziłaś i oglądałam zdjęcia
Liama z tą cholrn* suk* to nic!- odpowiedziała coraz bardziej łamiącym się
głosem. Biedna.
- Skarbie, nie martw się. Dobrze wiesz że to zwykły dupe*,
który nie umiał docenić jaki skarb ma przy sobie.
- Masz rację, Ali. Musze wziąć się w garść. Nie wiem co bym
bez ciebie zrobiła. Słyszałaś o gali?
- Tak, przed chwilką mówili o tym. Ciekawe, gdzie będziemy
siedzieć.
- Oby mnie usadzili obok zwariowanego chochlika i
pokręconego loczka.
- Ej, zaczynam być zazdrosna.- gdy to powiedziałam
usłyszałam śmiech w słuchawce. Uśmiechnęłam się pod nosem
- Może umówimy się dzisiaj w kawiarence na Black Street?
- Mnie pasuje. O 15:30?
- Jasne, słońce.
- No to do zobaczenia, kotek.
- Do zobaczenia, Alice.- pożegnała się.
Jak to dobrze że na nią trafiłam. Jakoś nie miałam apetytu
na śniadanie. Jeszcze tylko ubrałam płaszcz i buty, wychodząc z domu. Obcasy miarowo odbijały się o kostkę. Co by tu
im kupić? Na pewno coś mi wpadnie w oko. Zanim się obejrzałam, znajdowałam się
w garażu. Odpaliłam moje autko, które wróciło wczoraj z lakierowania. Wydało
cichy pomruk. Tak mi tego brakowało.
15 minut później
Minęłam Multikino a moim oczom ukazał się wieeelki budynek
mieszczący najmodniejsze butiki np. Armaniego. Dłużej nie zwlekając
otworzyłam potężne drzwi, a gdy byłam już w środku zaciągnęłam się powietrzem.
Coco Chanel nr 5. Hmmm. Poczułam się tak beztrosko. Po ostatnich przeżyciach
uratować mnie mogły tylko zakupy i odtłuszczona kawa Starbucks.
Kolejny rozdział za nami. Podzieliłam go na trzy części, mam nadzieję że dodam je jeszcze przed Sylwkiem. A co do Sylwestra, gdzie go spędzacie? Albo raczej z kim? Czekam na odpowiedzi w komentarzach! Miałabym do was jeszcze małą prośbę. Coś mało osób wchodzi na tego bloga (są też stałe bywalczynie tj. Selinka Heart i alicecullen1920, za co bardzo dziękuję!) więc moglibyście polecać gdzieś moje zapiski? Z góry dziękuje! Do napisania!
Pozdrawiam, Viera Kolorowa,
xoxo
Kolejny rozdział za nami. Podzieliłam go na trzy części, mam nadzieję że dodam je jeszcze przed Sylwkiem. A co do Sylwestra, gdzie go spędzacie? Albo raczej z kim? Czekam na odpowiedzi w komentarzach! Miałabym do was jeszcze małą prośbę. Coś mało osób wchodzi na tego bloga (są też stałe bywalczynie tj. Selinka Heart i alicecullen1920, za co bardzo dziękuję!) więc moglibyście polecać gdzieś moje zapiski? Z góry dziękuje! Do napisania!
Pozdrawiam, Viera Kolorowa,
xoxo
26.12.2013
ROZDZIAŁ DRUGI ;-)
Rozdział drugi
-Cześć Rose!- przywitałem się z moją przyjaciółką. Wiem jak
to brzmi, przyjaźń damsko-męska, ale jest to jedna z niewielu osób której mogę
zaufać.
- Hej Jazz! I jak się spało?- zapytała się mnie. Dopiero
wczoraj każdy powrócił do rodzinnego gniazdka na święta Bożego Narodzenia. Zawsze możemy zabrać z sobą nasze drugie połówki. Znowu byliśmy w swoich pokojach i mogliśmy ponownie zobaczyć naszych
uśmiechniętych rodziców.
- Wspaniale. Jak za dawnych lat. A tobie? Bo wiesz, w nocy
ktoś bardzo hałasował. Wiesz coś o tym?- odpowiedziałem z powagą, w duchu się śmiejąc. Dziewczyna
zarumieniła się i schyliła głowę. Można było usłyszeć tylko jej cichutki głos.
- Nie. W ogóle, byliśmy bardzo zmęczeni, więc szybko
zasnęliśmy. Yyy, może chcesz kawy?
- Chętnie. A ty? Może ci doleję?- uśmiechnąłem się lekko. Rosalie
gestem dała mi znać, że nie. Kiedy woda w czajniku się gotowała, oparłem się o
szafki kuchenne. Oboje byliśmy rannymi ptaszkami. Dochodziła 6:17. Nawet nie
zdążyłem się przebrać z piżamy w coś normalnego. Dzisiaj wszyscy mieliśmy
jechać na zakupy świąteczne. Wiecie choinka, bombki… Prezenty kupię chyba
jutro. Jeszcze nie wiem.
- Wiesz, idę już do pokoju. Muszę rozpakować nasze walizki,
bo Emm nigdy się za to nie weźmie.- westchnęła.
- No to do zobaczenia na śniadaniu. I masz rację, jeszcze
nigdy nie widziałem aby mój kochany braciszek zrobił coś związanego z
pakowaniem, ubraniami i innymi damskimi rzeczami.- roześmialiśmy się oboje.
Dopiero teraz zauważyłem, że brunetka wciąż ma na sobie szlafrok. Pożegnaliśmy
się. Kiedy woda zagotowała się zalałem nią kawę. Poczułem aromat świeżo mielonej
kawy. Upiłem łyk. Rozkoszowałem się jej smakiem, cały czas oparty meble.
------- Dwie godziny później -------
Poszedłem
do łazienki. Woda z prysznicem obudziła mnie całkowicie
Woda z prysznica leciała wprost na mnie. Ciepłe krople uderzały w moje ciało, dając błogie uczucie. Jak to dobrze zapomnieć o problemach i całym zamieszaniem z powodu Świąt Bożego Narodzenia. Po kilkunastu minutach relaksu, mozolnie wyszedłem z pod prysznica. Ręcznikiem wytarłem wodę ze skóry. Do ręki wziąłem suszarkę, uruchomiłem ją aby po chwili mieć suche włosy. Rozczesałem je szczotką. Umyłem zęby, przemyłem twarz i jestem gotowy. Owinięty w kawałek materiału, opuściłem łazienke. Skierowałem się do mini garderoby. Założyłem na siebie bokserki, koszulę i spodnie. Ubrany już, patrzyłem na widok z mojego okna w pokoju. Może i odwiedzałem rodziców ale i tak wszystko wydawało mi się takie inne. Mimo że nie mieszkałem w tym pomieszczeniu od czasów liceum to cały wystrój pozostał bez zmian. Chyba już schodzą na śniadanie. Ciekawe co będzie do zjedzenia, bo jestem strasznie głodny. Otworzyłem drzwi i skierowałem się do jadalni w której spożywamy każdy posiłek. Z daleka dochodziły do mnie odgłosy rozmowy. Gdy się zbliżałem stawały się one coraz bardziej głośne. Każdy siedział przy stole.- Cześć skarbie. Siadaj!- przywitała mnie mama.
- Dzień dobry! Cześć wszystkim!- odpowiedziałem w dobrym humorze. Po kolei wszyscy się ze mną witali. Najpierw Emm, Ed, Rose a potem Bells i tata
-Nie mogłeś przyjść szybciej? Byłem zmuszony czekać za tobą bo "jedzenie nie ucieknie, a za bratem mógłbym poczekać". No ale jak już się pojawiłeś, to możemy zacząć jeść, prawda mamo?- spojrzał na Esme błagalnym wzrokiem. Mama tylko przewróciła oczami i ułożyła usta w uśmiechu. Usiadła obok Carlisla i powiedziała do niego:
- Skoro jesteś tak głodny to możemy zacząć pałaszować naleśniki, misiaczku ty mój kochany!
Prawie leżeliśmy ze śmiechu na podłodze po słowach mamy. nie odzywała się do niego w taki sposób odkąd skończył 10 lat. Oczywiście Emmett był na nas obrażony, ale szczerze mówiąc zbytnio nas to nie obchodziło. Każdy zajął się swoim jedzeniem. Przez cały czas ktoś opowiadał jakieś ciekawe historie z naszego życia jednak nie wiem kto. Byłem w swoim świecie. Rozmyślałem szczególnie nad nieudanym, poprzednim moim związku. Nawet nie zauważyłem jak zostaliśmy parą. Nie pasowaliśmy do siebie. Jej bardziej zależało na mojej kasie, imprezach i włażeniu komuś do łóżka. Mowa oczywiście o Marii. Znaliśmy się już w liceum. Wtedy nie zwracałem na nią uwagi. Bo po co? Była kujonem, a ja zwykłym dupk*em. Później, po zakończeniu roku, gdzieś w wakacje, kiedy zmądrzałem, ujawniła swoją prawdziwą osobowość i wygląd. wtedy również nie zawracałem sobie nią głowy. I tak o to na balu charytatywnym urządzonym przez moja mamę i jej przyjaciółkę, sąsiadkę znowu się zobaczyliśmy. Byłem pod wpływem alkocholu i tak jakoś wyszło. Nie chciałem tego dalkej ciągnąć, więz zerwałem z Marią we wrześniu. Byliśmy razem tylko miesiąc. Strasznie długi miesiąc. Moje przemyślenia przerwała Rosalie która chciała przekazać nam ważną wiadomość. Wstała wraz z moim bratem i zaczęła mówić:
- Jak wiecie, chcemy się rozwijać w naszej dziedzinie i nie pozostawać w tyle. Ostatnio dostaliśmy pewną propozycję. Dobrze płatną propozycję. Pozwoliłaby ona rozsławić nasze nazwiska na cały świat. Długo się zastanawialiśmy nad nią aż podjęliśmy decyzję...
Akcja rozwija się. Nie wiem jak wam się spodoba się ten rozdział, ale moim zdaniem trochę mi nie wyszedł. Ale postaram się poprawić w następnej notce. Bardzo dziękuje wam za wszystkie komentarze, wyświetlenia. Co do szablonu... Zamawiałam już w kilku szablonarniach i żadna nie podjęła się zamówienia. Teraz licze na fabrykę szablonów. Jak tam nie wyjdzie to nie wiem co zrobię. Jak spędziliście święta? Piszcie w kom.! ;-)
Pozdrawiam i do następnej notki,
Viera Kolorowa
xoxo
Subskrybuj:
Posty (Atom)