14.02.2014

ROZDZIAŁ PIĄTY ;-*

Rozdział piąty


Płatki śniegu opadały na ziemię z zabójczą szybkością. Delikatny wiatr tańczył wśród listków na drzewie, wydając ciche odgłosy. Z ciemnych chmur zaczął padać deszcz. Jednak mieszkańcy tego miasta byli na to przygotowani. Przecież w Forks nie można było spodziewać się innej pogody.
---------------------------------------------------------------
Niebieski czajnik nagle zagwizdał, przerywając rozmowę dwóch kobiet. Esme wstała i zalała filiżanki wrzącą wodą. Z uśmiechem skierowała się do swojej przyjaciółki, Clary, kontynuując rozmowę.
- Opowiadaj, co tam u was słychać?- zapytała się dosypując dwie łyżeczki cukru do  kawy.
- Wszystko dobrze. Tylko jest jedna sprawa która mnie nie pokoi. A mianowicie to, że Chris przez cały czas namawia mnie do odwiedzenia Alice. Jakby jeszcze nie zrozumiał, jak ona wygląda. Z resztą, po co ja mam marnować swój cenny czas dla niej, skoro sama wyjechała z Forks i do tej pory nie utrzymuje z nami kontaktu. Owszem wysyła kartki świąteczne, jednak nawet nie zadzwoniła. Po prostu wyrosła na rozpieszczonego bachora. Miała wszystko. Gdy tylko czegoś chciała, Christoper od razu jechał i to kupował. Bezczelna gówniara. I ja mam się za nią uganiać? Co to, to nie.- odpowiedziała brunetka.
- Ale z drugiej strony, jesteś jej matką a Chris ojcem. Nie uważasz, że Ali również potrzebuje waszej miłości i bliskości? Rozumiem, jest na studiach albo po, ale bądź co bądź, to nadal dziecko.
- Może i masz rację. Ale i tak do puki ona nie zrobi pierwszego kroku, to ja nie mam zamiaru się z nią kontaktować. Że też musiałam urodzić taką nieudacznicę. Dlaczego nie mogłam mieć córki takiej jak twoje synowe? Piękne, mądre, miłe. Co ja takiego zrobiłam?
Esme tylko westchnęła, w najmniejszym stopniu nie zgadzając się ze słowami przyjaciółki.
 ---------------------------------------------------------------
Zatrzymując czarny samochód wraz z pojawieniem się czerwonego światła, brunet spojrzał się na swojego przyjaciela. Carlisle i Christoper wracali właśnie z zakupów. Był to dla nich najlepszy czas na rozmowę. Na szczerą rozmowę.
- Co cię tak gnębi, Chris?- zapytał się mężczyzna.
- Ach. Szkoda gadać. Wiesz, skoro jedziemy do Los Angeles, chciałbym odwiedzić Alice. Czuję, że ją zaniedbuję. Jakim jestem ojcem? Nawet nie wiem gdzie mieszka, czy znalazła już pracę, ma chłopaka... A tak bardzo chciałbym uczestniczyć w jej życiu. Mimo tych wszystkich krótkich rozmów telefonicznych i tak czuję niedosyt. Chociaż wiem, że żyje. Nie zgadniesz co jest najgorsze. Clara w ogóle nie przejmuje się jej losem. Gdy jej mówię o moim pomyśle, wkurza się i mówi że to ona powinna błagać nas o jakikolwiek kontakt. Spostrzega ją jako najgorszą osobę na świecie. Tylko dlatego, że nie wyglądała jak top modelka i wolała naukę od zakupów. To tak boli.- wyznał zmartwiony i smutny.
- Nie martw się, stary. Wszystko się ułoży. Nie znam Clary od dziś i wiem że na punkcie wyglądu dostaje bzika. A z resztą, czy twoja żona musi wiedzieć co robisz w Los Angeles? Znając życie dziewczyny wciągną się w wir szaleństw i nie będą zwracać na nas uwagi. Jeżeli tylko chcesz, możemy to wykorzystać i odszukać twoją córkę. Pamiętasz, wykupiłeś Ali mieszkanie gdy była na pierwszym roku studiów. Pewnie nadal należy do niej, a jak sprzedała, aktualny właściciel powinien cokolwiek o niej wiedzieć.- powiedział Carlisle.
- Nie wiem co bym bez ciebie zrobił, Carl. Naprawdę nie wiem.- rzekł zadowolony Christoper.
Po chwili ruszyli z zawrotną prędkością po odśnieżonej drodze.
 -------------------------------------------------------------
-Dobra Miley, podaj mi już tą wstążkę!- powiedziałam ze śmiechem.
-To sama ją złap, Ali!- odpowiedziała blondynka. Właśnie pakowałyśmy prezenty świąteczne. I jak zwykle musiałyśmy się trochę powygłupiać. Z uśmiechem na twarzy rzuciłam się na moją przyjaciółkę i wyrwałam z jej rąk kawałek materiału. Przewróciła się na podłogę w sypialni i zaczęła mnie łaskotać. Nie mogąc już dłużej wytrzymać, wyrwałam się z "objęć" Miley. Ta natomiast przeturlała się do mnie i złapała za moje nogi, uniemożliwiając ucieczkę. Po chwili obie leżałyśmy na miękkim dywanie. Cały czas się śmiejąc pomogłam wstać blondynce i ruszyłyśmy do dalszego ozdabiania opakowań na prezenty. Jutro zamierzam wysłać paczki do Forks, aby doszły na czas.
- Naprawdę, nie mogę tego pojąć! Jak można dawać tak drogie rzeczy ludziom których się nienawidzi!- wyraziła swoją opinię Miley.
- Cóż, to nie jest tak że wszystkich nie lubię. No na przykład Christopher, Esme i Carlisle. Dla mnie byli mili i miałam do nich zaufanie. A Bella, Clara i reszta... Nic nie poradzę na to, że najchętniej zgniotłabym ich na miazgę a zwłoki wrzuciła do rzeki.- wyjaśniłam przewracając oczami. Ale Miley i tak miała rację. Nie widziałam ich dobre kilka lat, a kupuję im rzeczy od słynnych projektantów. Jednak nie mogłam powiedzieć, że mała cząstka mnie miała duuużą frajdę, w bieganiu za np. torebką od Louisa Vuittona. Chyba rzeczywiście potrzebny był mi psychiatra. Ach. Jak to pięknie wygląda. Chociaż odwdzięczę się za te wszystkie upominki od taty i państwa Cullen. Oni jedyni nie zapomnieli o mnie. A może po prostu reszta ludzi nie znała mojego nowego adresu? Raczej starego bo w dawnym mieszkaniu już nie mieszkam. Nie oszukuj się Alice. Nawet gdyby wiedzieli gdzie mieszkasz, nie wysłaliby ci połamanej tabliczki czekolady. Dlaczego? Bo dla nich już dawno przestałaś istnieć. Czy ktoś był smutny z twojego wyjazdu do Los Angeles? Nikt. Zapamiętaj sobie jedno. Dla twojej żałosnej rodzinki i dawnych znajomych, przestałaś już istnieć. P r z e s t a ł a ś   i s t n i e ć. Tych słów bałam się najbardziej. Odłożyłam przedmiot który miałam w ręce, usiadłam na podłodze opierając się o ścianę i najzwyczajniej w świecie... popłakałam się. Z bezsilności, bólu i uczucia odrzucenia. Poczułam się tak, jakby ktoś dał mi w policzek. Auć. Blondynka w mgnieniu oka podbiegła do mnie i przytuliła mocno do siebie. Nie stawiałam oporu. Wiedziałam że nie będzie zadawać niepotrzebnych pytań i pozwoli się wypłakać w rękaw od jej czerwonego sweterka. Nie mogłam opanować łez. A może nie umiałam?
- Kochanie, spokojnie. Pamiętaj, że jestem w tym bagnie razem z tobą. Jak chcesz to nie musisz im nic wysyłać.- rzekła spokojnym tonem Miley, przytulając mnie jszcze bardziej.
- Nie, już wszystko w porządku. Po prostu, nie umiałam pogodzić się z myślą, że o mnie zapomnieli.- powiedziałam podnosząc się. Jeszcze przez chwilę płytko oddychałam, ale wiedziałam że muszę się ogarnąć i przestać użalać się nad sobą.
- Ciebie nie da się zapomnieć, Ali.- wyszeptała moja przyjaciółka, kolejny raz pozwalając, abym wtuliła się w nią. Uśmiechnęłam się. Nigdy nie spodziewałam się, że spotka mnie tyle dobrego. Uwierzyłam, że po deszczu zawsze wychodzi słońce.

7 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział ! Wciągnęłam się strasznie i żałowałam, że się skończył ! Czekam na NN .
    Buziaki Selinka :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejj ;*
    Strrrasznie się cieszę, że wykorzystałaś mój pomysł. Rozdział jest wręcz przecudowny! Jesteś zdolna max XD
    Mam nadzieję, że szybko dodasz nn.
    A przy okazji, bardzo dziękuję za nominację :*
    Pozdrawiam, całuję i życzę ci dużo dużo dużo weny! :* <3
    Twoja alicecullen1920

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej.
    Masz wspaniałego bloga. Zakochałam się w tej historii :D
    Rozdział super wspaniały i nie wiem co więcej bym miała napisać
    Pozdrawiam i całuję
    Alice

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Zapraszam na mojego bloga może ci się spodoba
      http://wielkich-zmian-nadszegl-czas.blogspot.com

      Usuń
  4. Rozdział genialny :) jestem tu po raz pierwszy i od razu zakochałam się w tym opowiadaniu <3 czekam na nowy rozdział :)
    ~kula13
    Zapraszam do siebie: http://kristenstweart.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nn na blogu
    http://love-is-the-strongest.blogspot.com/
    ;*
    alicecullen1920

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy NN ? Czekam i czekam a ten blog jest taki świetny.....
    Buziaki
    Selinka :*

    OdpowiedzUsuń

Music Player

Szablon wykonała DaFne z Wyimaginowanej Grafiki.